Strona gówna

Bohaterowie

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 33

Rozdział 33
     

        Droga powrotna do domu mija mi niezwykle szybko.Czuję się jakbym znała dziewczyny całe życie a nie dwa miesiące.Sopha parkuje najpierw pod moim domem a potem pojedzie odwieść Perrie.
-Jutro wieczorem organizuję małą imprezkę tylko dla dziewczyn.Konkretnie nasza piątka. Wpadniesz?-pyta Perrie odwracając się do mnie.
-Chętnie.-odpowiadam zadowolona.
-Super.To wodzimy się o 19.
     Następnego dnia idę do pracy.Dzień jak co dzień.Trochę klientów,sprzątania i gadania szefa.Ale kiedy,wreszcie,moja zmiana się kończy wracam do domu i szykuję się do Perrie.Dostałam sms,że nie będzie to jakieś formalne spotkanie więc zakładam jakieś wygodne ubranie,poprawiam makijaż i wychodzę z domu.Czekam chwilę na taksówkę i kiedy wreszcie samochód się pojawia,podaję kierowcy adres.
       Wchodzę do mieszkania blondynki i rozglądam się po wnętrzu.Wszystko jest tak ślicznie urządzone,że nie jestem w stanie opisać jak bardzo mi się podoba.Dziewczyna ciągnie mnie na taras gdzie siedzą pozostałe dziewczyny.Wszędzie palą się świeczki,które tworzą cudowny nastrój.Patio jest niesamowite.Grill,kilka leżaków,sofa i ogródek a do tego wszystkiego basen.
        Siedzimy tak jakiś czas i opowiadamy sobie różne historie gdy nagle słyszymy jak ktoś wchodzi do domu.
-Twoi rodzice?-pyta Lucy zerkając w stronę drzwi.
-Raczej nie.Mają wrócić za dwa dni.
     Drzwi na patio otwierają się i stają w nich chłopcy.Wymieniam z dziewczynami spojrzenia i patrzę na niezadowolone miny chłopaków.W sumie nie ma co się dziwić.Zostawiłyśmy ich w lesie.Ciekawe jak wrócili?
     Chłopaki podchodzą do nas.To nie może się dobrze skończyć.Louis bierze mnie na ręce i robi
najgłupszą rzecz na świecie wskakuje do basenu.Szybko wyłaniam się na powierzchnię i obejmuję go w karku.
-Odbiło wam?!-słyszę wściekłą Perrie kiedy wycieram swoją mokrą twarz.
-To za to,że nas zostawiłyście.-Niall krzyczy zadowolony.Przecieram oczy i patrzę na wesołego Louisa
-Tęskniłaś?-nie daje mi odpowiedzieć bo łączy nasze usta.
-Chciałbyś.-odpowiadam pomiędzy pocałunkami.
     Po wygłupach,wychodzimy z basenu i wchodzimy, zmarznięci do domu.Perrie daje nam ręczniki i jakieś ubrania na zmianę.Gdy jesteśmy już przebrani siadamy w salonie.Po kilku godzinach gadania na zewnątrz rozpętała się burza.
-Nie możecie wracać w taką pogodę.-blondynka pozwala zająć nam pokój gościnny,sypialnię i salon. Lou chciał spać obok mnie na kanapie ale nie zgodziłam się twierdząc,że będzie za ciasno.
          Kiedy budzę się rano,czuję jak ktoś mnie obejmuje.Odwracam się i widzę,że chłopak nie śpi.
-Fotel był niewygodny?
-Trochę ciasny.
-Za to tu jest tyle miejsca.-mówię z ironią i przewracam oczami-Przypomniałam sobie ostatnio o wakacjach.
-Moje zaproszenie jest aktualne.
-Domyślam się.Zastanawiam się dlaczego jeszcze nie pojechaliśmy?No wiesz,zaprosiłeś mnie dwa miesiące temu.Kiedy się praktycznie nie znaliśmy.Co było dość dziwne...-Louis nie pozwala mi nic powiedzieć i ucisza mnie pocałunkiem.
-Za dużo mówisz.-uśmiecha się i puszcza mi oczko-Nie chciałem żebyś miała jakieś inne plany.A nie pojechaliśmy bo nie możemy wybrać terminu.Ciągle ktoś nie może i obawiam się,że pojedziemy dopiero w sierpniu.A skoro mamy początek lipca...
-Dlaczego coś mi mówi,że ten wyjazd nie wypali?
-Kiedyś odkładaliśmy wycieczkę pół roku więc.-uśmiecha się a ja robię to samo-Po za tym równie dobrze możemy jechać kiedykolwiek.Skończylismy szkołę i jesteśmy wolni.
       Brunet odstawia mnie do domu a ja szybko szykuję się do pracy.
-Hej Emma!-witam się z moją koleżanką z pracy
-Hej!Jesteś!Mogłabym wyjść wcześniej?
-Nie ma problemu.
-Dziękuję.Jesteś kochana.-odpowiada i mnie przytula.
      Po skończonej pracy wybieram się na spacer.Niespodziewanie dochodzę pod dom Louisa.No to przeszłam kawałek.Ale skoro już tu jestem wpadnę do niego i wyciągnę go na spotkanie z Ashley,która koniecznie chce z nim pogadać i "zbadać teren".Czyli czy Louis nadaje się na mojego chłopaka.
      Dochodzę pod jego bramę i gdy mam nacisnąć klamkę widzę,że drzwi od domu się otwierają.Co więcej nie widzę Louisa a jakąś blondynkę.Po chwili pojawia się chłopak.Przesówam się w prawo i chowam za krzakami aby mnie nie zobaczyli.
       Patrzę w ich stronę i nie wierzę własnym oczom.Dziewczyna przyciąga chłopka i całuje go w usta. Nie wierzę.Nie wierzę.To nie może być prawda.Nie chcę na to patrzeć.Szybko odwracam się i
idę w drugą stronę.Wycieram policzki z łez.Wiedziałam,że nie można mu ufać.Wszyscy faceci są tacy sami.
      Wracam do domu i piszę do Ashley,że dziś nie dam rady się spotkać i przekładam spotkanie na jutro.Zamykam się w pokoju i puszczam muzykę.
        Nie muszę dziś iść do pracy bo George zarządził dzień wolny bo musi coś załatwić.Rano dzwonił Louis ale nie odebrałam.Szykuję się do wyjścia z Ashley i staram się nie myśleć o wczorajszym wydarzeniu,co nie jest łatwe.
       Wchodzę do kawiarni i zauważam moją przyjaciółkę.Przytulamy się na powitanie i składamy nasze zamówienia.Dziewczyna powiada mi wszystko z zachwytem,który trudno dzielić.Louis pisał dzwonił cały dzień ale nawet nie sprawdzałam telefonu.
-Co się dzieje?-pyta nagle blondynka gdy chodzimy po centrum.
-Co? Nic takiego.
-Przecież widzę.Możesz mi powiedzieć.
-To nic wielkiego.
-Kłopoty w raju?-pyta
-Można to tak nazwać.
        Wracam do domu i zabieram przygotowaną listę zakupów.Kiedy dochodzę do marketu wrzucam do wózka wszystkie potrzebne produkty.Gdy upewniam się,że wszystko mam idę do kasy.Płacę wyznaczoną sumę i wychodzę ze sklepu.Słyszę,że dzwoni mój telefon.Zerkam natelefon gotowa odrzucić połączenie ale okazuje się,że to Lily.
-Hej Eleanor!Masz ochotę do nas wpaść?
-Jest z wami Louis?
-Nie.Przed chwilą wyszedł i powiedział,że jedzie po ciebie...
-Lily muszę kończyć.Zadzwonię później.-rozłączam się nie czekając na odpowiedź i ruszam przed siebie gdy nagle słyszę jak ktoś mnie woła.
-Eleanor.-odwracam się i widzę Louisa więc tym bardziej zaczynam iść w drugą stronę.Byleby jak najdalej od niego.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 32

Rozdział 32


   Następnego dnia wychodzę przed dom o umówionej godzinie i czekam na dziewczyny. Zadzwoniłam wcześniej do mojego szefa i poprosiłam o kilka dni wolnych.George o dziwo się zgodził i nie zadawał zbędnych pytań.
    Po kilku minutach na drodze pojawia się czerwony jeep,którym kieruje Lucy.Wrzucam swoją torbę do bagażnika i siadam z tyłu pomiędzy Perrie a Lily.
    Droga mija w świetnej atmosferze.Śpiewamy różne piosenki i gadamy o czym tylko się da.Po dwóch godzinach wreszcie dojeżdżamy na miejsce.Lucy parkuje samochód na jakieś drodze po czym z niego wysiadamy.Zabieramy swoje rzeczy i idziemy w stronę lasu.
-Kiedyś jeździłam tu z tatą.-mówi Lily-Tam dalej powinno być jezioro.Zawsze tam rozbijaliśmy namioty i jest niedaleko więc myślę,że to dobre miejsce.
-Prowadź.
   Po dwudziestominutowym spacerze dochodzimy do wyznaczonego miejsca i rozbijamy namioty. Później przynosimy drewno na ognisko i przygotowujemy coś do jedzenia.Wieczorem siadamy wokół ciepłego płomienia i pieczemy pianki.Później Lucy włącza jakąś piosenkę z telefonu i od razu ciągnie wszystkie dziewczyny aby z nią tańczyły.
-Chodźcie!To moja ulubiona piosenka.
   Oczywiście nie mamy szans z nią walczyć i po chwili wszystkie tańczymy z nią w rytm muzyki.
-To wcale nie jest dziwne,że tańczymy sobie w lesie.-mówi Sophia a my wybuchamy śmiechem.
     Budzimy się rano zmęczone i lekko żywe.Trochę przesadziłyśmy z alkoholem ale przygotowałyśmy się na taką sytuację.Zjadamy śniadanie i przebieramy się w stroje kąpielowe. Wskakujemy do wody a i gdy mamy dość wychodzimy na brzeg aby się osuszyć.
    Wieczorem znów rozpalamy ognisko ale tym razem uważamy z alkoholem ponieważ już jutro wracamy.Szkoda,że przyjechałyśmy tu tylko na tak krótko.
-Chcę zobaczyć minę chłopaków,gdy zobaczą ,że ywgrałyśmy zakład.-mówię i zastanawiam się co robili przez ten czas kiedy nas nie było.
-Jutro będziesz miała taką okazję.A teraz idziemy spać.-zarządza Perrie a my posłusznie idziemy spać.
   W nocy budzi mnie jakiś dziwny dźwięk.Zerkam na Lily,która śpi,a raczej spała obok mnie.
-Też to słyszałaś?-pytam na co dziewczyna odpowiada mi skinieniem głowy.Zerkam na ścianę namiotu,na której zauważam cień jakieś postaci i słyszę przerażające jęki.Po chwili suwak namiotu się otwiera a do środka wchodzi jakiś człowiek w masce.Równo z Lily zaczynamy krzyczeć i odsuwać się od nieznajomego.Chłopak łapie mnie za nogę i chce wyciągnąć na zewnątrz.Próbuję go kopać ale to nic nie daje gdyż jest zbyt silny.Wyciąga mnie z namiotu i woła swojego kolegę,który idzie po Lily.Po chwili wszystkie stoimy na zewnątrz plecami do siebie a zamaskowani mężczyźni krążą wokół nas.
-Czego chcecie?-pyta drżącym głosem Sophia.Nie otrzymujemy odpowiedzi jednak każdy z nich,nagle zatrzymuje się przy jednej dziewczynie.Wpatruję się w postać przede mną,która kładzie rękę na mojej talii i mnie do siebie przyciąga.W tej samej chwili gdy chcę go odepchnąć on wolną
ręką ściąga swoją maskę.
   Gdy widzę twarz Louisa mam ochotę płakać ze szczęścia,że to nie jakiś psychol.Jednak z drugiej mam ochotę mu porządnie przyłożyć.
-Tęskniłaś?-pyta
-Co wy tu robicie?!-krzyczy Lucy i kątek oka widzę jak pcha Harrego.Wszystkie dziewczyny,tak jak ja,są przerażone,za to chłopaki świetnie się bawią.
-Stęskniliśmy się.Czy to takie złe?-odpowiada Niall.
-Jesteście nienormalni.-odpowiada mu Lily-Wystraszyliście nas!
-Jak mogliście wpaść na tak durny pomysł?-pytam oczekując odpowiedzi jednak żaden nie raczy mi odpowiedzieć.Już mam odpowiedź co robili kiedy nas nie było.
  Odwracamy się do nich i wracamy do namiotów.Oczywiście chłopaki nie odpuszczają i idą za nami.
-A wy gdzie?-pytam się Louisa i Nialla gdy widzę,że chcą wejść do namiotu.
-Do środka?Co to za pytanie?
-Niestety nie ma tu tyle miejsca.-odpowiada Lily.
-To gdzie mamy spać?Na dworze?
-Trochę świeżego powietrza dobrze wam zrobi.-odpowiadam Louisowi jednak on nic sobie z tego nie robi i wpycha mnie do namiotu po czym kładzie na podłodze i układa się obok.Chłopak obejmuje mnie i idzie spać.Ja nie mam takiego zamiaru i wpatruję się w niego.Otwiera oczy i patrzy na mnie zdziwiony.
-Wiem,że nie możesz się na mnie napatrzeć ale powinnaś iść spać.
-Bardzo dobrze mi się spało.Dopóki ktoś mnie nie obudził.-chłopak przewraca oczami.
   Po chwili do środka wchodzą Niall oraz Lily i idą spać.
   Budzę się rano i widzę,że chłopaki nadal śpią ale nigdzie nie widzę Lily.Wychodzę na zewnątrz gdzie są już wszystkie dziewczyny.
-Nie możemy tak zostawić tego co nam zrobili.-mówi Sophia gdy widzi,że staję obok nich.
-Mam pomysł jak dać im nauczkę.-mówi Sophia a my patrzymy na nią zaintrygowane.-Weźcie swoje rzeczy i wracamy do domu.
-A co  chłopkami?-pytam
-Może natura nauczy ich trochę pokory.
   Według planu pakujemy wszystkie swoje rzeczy  i zostawiamy chłopakom list.
"Miłego biwaku.Nie martwcie się o auta,.Wiełyśmy oba :)"
Przyczepiamy kartkę do jednego z namiotów i idziemy do aut.
*Louis*
   Gdy budzę się rano,Eleanor nie ma obok.Uderzam Nialla w ramię aby się obudził.Blondyn odwraca się a ja od razu wybucham śmiechem.Chłopak ma namalowane wąsy i okulary.Tak trochę nudziło mi się w nocy.
-O co chodzi?-pyta zaspany.
-Nic takiego.-wychodzimy z namiotu i idziemy do chłopaków.Wszyscy gdy widzą Nialla wybuchają głośnym śmiechem.Chłopak patrzy na ekran swojego telefonu i robi przerażoną minę.
-Który to?-udajemy,że nie słyszeliśmy pytania i rozglądamy się wokół szukając dziewczyn.
-Idę to zmyć.
-Nigdzie ich nie ma.-mówi Liam a my patrzymy na siebie zdziwieni.
-Sprawdźmy nad jeziorem.-proponuję.
-Ej! Widzieliście to?-krzyczy do nas Niall a my idziemy w jego stronę.
-To chyba jakiś żart.-mówię czytając kartkę.
-Może jeszcze nie odjechały.-mówi Zayn i biegnie w stronę aut a my ruszamy za nim.
*Eleanor*
   Pakujemy szybko nasze rzeczy i wsiadam do aut.Sophia odpala auto Liama,do którego wsiadam z Perrie a Lily i Lucy wracają autem dziewczyny Harrego.
   Ruszamy dokładnie w tej samej chwili gdy na drodze pojawiają się chłopcy.Machamy im na pożegnanie i odjeżdżamy z piskiem opon.

piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 31

Rozdział 31


      Całujemy się jakiś czas dopóki nie dochodzi do mnie co robię.Delikatnie odsuwam się od Louisa,jenak on się przysuwa i całuje moje usta.
-Przepraszam.Nie powinnam tego robić.-chłopak jakby nie słysząc moich słów ponownie mnie całuje
-Nie gniewam się.-mówi z uśmiechem i zerka na zegarek w telefonie-Chyba powinniśmy wracać.
-Umiesz popsuć humor.-odpowiadam i podnoszę się z koca.Chłopak robi to samo i staje naprzeciwko
-Wiem co ci go poprawi.-uśmiecha się i zbliża swoją twarz do mojej ale ja w ostatniej chwili wymijam go i zaczynam pakować nasze rzeczy.
   -To widzimy się jutro?-pyta się mnie chłopak gdy stoimy przed moim domem.
-Może?Będę zmęczona po pracy.
-To porobimy coś żebyś odpoczęła.-kręcę głową i uśmiecham się.Louis całuje mnie ale ja go lekko odpycham.Chłopak patrzy na mnie podejrzliwie.
-Chyba miałeś jechać.-cmokam go szybko po czym odwracam się i wchodzę do budynku.Zmieniam ubranie,włączam muzykę i biorę się za sprzątanie.

*Louis*

   Wsiadam do auta i odjeżdżam w kierunku domu Nialla,gdzie mam się spotkać z chłopakami. Zerkam na miejsce,na którym przed chwilą siedziała Eleanor.Myślę o jej cudownych oczach i słodkich ustach.Dopiero po chwili zauważam że na siedzeniu leży jej komórka.
   Pukam do drzwi ale nikt mi nie otwiera.Zapewne przez głośną muzykę.Łapię za klamkę i z zadowoleniem stwierdzam,że drzwi są otwarte.Wchodże do środka i rozglądam się po pomieszczeniu
w poszukiwaniu brunetki.Po chwili dostrzegam ją tańczącą w kuchni.Wygląda to dość zabawnie.Brnetka śpiewa,sprząta i tańczy równocześnie.
   Podchodzę do niej cicho i kładę ręce na jej biodra.Dziewczyna podskakuje wystraszona a ja wybucham śmiechem.
-Co ty tu robisz?!-chyba jest zła.

*Eleanor*

-Podziwiam twój taniec.-odpowiada wzruszając ramionami.-Zostawiłaś telefon.-macha mi urządzeniem przed twarzą.Sięgam po nie ale on w ostatniej chwili je zabiera i chowa za plecami. -Chyba coś mi się należy?-mówi i wskazuje na swój policzek.
-Wystraszyłeś mnie.Nic ci się nie należy.-mówię i ponownie sięgam po urządzenie.
-Buziak albo zapomnij o telefonie.-Louis nadstawia policzek i kiedy mam go pocałować odwraca głowę i delikatnie muska moje usta.
-Zabawa jak w przedszkolu.-chłopak oddaje mi urządzenie z uśmiechem
-Nie ma za co.
-Naprawdę mnie wystraszyłeś.
-Trzeba zamykać drzwi.-chłopak podchodzi do mnie cmoka mnie w policzek i wychodzi.
   Gdy kończę sprzątanie siadam zmęczona na kanapie i włączam jakiś program.Słyszę swój telefon i zerkam na wyświetlacz.
-Hejka!-słyszę radosny głos mojej przyjaciółki.
-Hej!Jak twój wyjazd?
-Jest cu-do-wnie.-dziewczyna zaczyna opowiadać co robiła przez kilka dni i jakie ma plany i o wielu
innych rzeczach.-Szkoda,że cię tu nie ma.Rozgadałam się.Powiedz co u ciebie.
-W sumie to nic takiego.Rozbiłam samochód,byłam w szpitalu,całowałam się z Louisem,miałam piknik na dachu.Po za tym chodzę do pracy...
-Czekaj,czekaj.Chyba nie nadążam.Całowałaś się z Louisem?!
   Oczywiście z wszystkich wydarzeń musiała wybrać to.
-Czyli jesteście parą?
-Co?! Nie.My...Nie wiem.
-Dlaczego masz wątpliwości?
-To było tylko kilka pocałunków.Nawet nie spytał się czy zostanę jego dziewczyną.
-Uwierz mi mało kto się już o to pyta.
   Budzę się rano i zaczynam szykować w biegu do pracy bo oczywiście musiałam zaspać.Gdy biegam po domu jak opętana słyszę dźwięk swojego telefonu.Sprawdzam wiadomość od Louisa.
"Czy najpiękniejsza dziewczyna pod słońcem już wstała? :)"
"Tak" -odpowiadam krótko i kończę śniadanie.
"Masz ochotę się spotkać?"
"Żartowałam.Nadal śpię."-słyszę dzwonek telefonu.
-Skoro śpisz to jak to możliwe,że ze mną piszesz?-pyta chłopak po drugiej stronie.
-Czepiasz się szczegółów.Przecież wiesz,że pracuję.
-Możesz wziąć wolne.
-Już wczoraj to zrobiłam.Chcesz żeby mnie wylano?
-Tak,bo wtedy miałabyś czas dla mnie.
-Ale ty jesteś samolubny.Kończę bo przez ciebie się spóźnię.
   Gdy wracam do domu zauważam samochód Louisa.
-Znowu ty?-pytam gdy widzę bruneta obok auta.
-Ale ty jesteś miła.Jedziemy na imprezę.
-A nie możesz jechać sam?Naprawdę...-chłopak nie daje mi dokończyć i łączy nasze usta.
-Proszę.-mówi błagalnym głosem.
-Idę się przebrać.-mówię na co chłopak się uśmiecha.
  Zmieniam szybko ciuch i kilka sekund później jedziemy na imprezę.Wysiadamy z auta i idziemy,trzymając się za ręce, w stronę śmiechów i muzyki.
-Cześć!-witamy się ze wszystkimi,którzy zgromadzili się wokół ogniska rozpalonego nad jeziorem.
-O czym dyskutujecie?-pyta Louis.
-Chłopaki twierdzą,że nie przeżyłybyśmy bez nich nawet doby.-odpowiada Sophia.
-Co?To raczej wy byście nie przeżyli bez nas.-mówię i zerkam na chłopaków.
-Czyżby?-pyta Louis i patrzy na mnie.
-No to się załóżmy.-proponuje Zayn.-wymieniam uśmiechy z dziewczynami.
-Jak mamy wam udowodnić,że jesteśmy lepsze?
-Wyjedźmy na weekend do lasu.-poroponuje Sophia.-Jeżeli się nie zgubimy i wrócimy w niedzielę wieczorem,przyznacie,że jesteśmy lepsze.-Louis otwiera usta z zaskoczenia.
-Zgoda.-Sophia i Liam podają sobie dłonie na znak zakładu.
-To kiedy jedziemy?-pytam
-Już chcesz ode mnie uciec?-słyszę głos Louisa i czuję jego usta tuż przy swoim uchu.
-Solidarność dziewczyn.-mówię z uśmiechem i włączam się do rozmowy odnośnie naszego wyjazdu.

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 30

Rozdział 30


   Czuję jak ktoś lekko mną potrząsa abym się obudziła.
-Hmmm?
-Pokażę ci pokój,w którym będziesz spała.-Louis pomaga mi wstać z kanapy i prowadzi mnie na górę.Chłopak otwiera jakieś drzwi i przepuszcza mnie abym weszła pierwsza.Pomieszczenie jest prześliczne.Wygląda jak pokój w jakimś drogim hotelu a nie jak pokój gościnny.-Tutaj jest łazienka.-mówi i wskazuje na drzwi po prawej.-Chodź ze mną to dam ci coś do spania.
   Chcę odpowiedzieć,że nie trzeba ale uświadamiam sobie,że jestem w koszulce na której są plamy krwi,więc tylko kiwam głową i idę za brunetem.Wchodzimy do jego pokoju,który niewiele różni się od gościnnego.Laptop i kilka książek oraz wieża i płyty-to jedyne różnice jakie dostrzegam.
-Dlaczego twój pokój wygląda jak...?-nie mogę znaleźć właściwego słowa aby dokończyć pytanie.
-Jak nie mój pokój?-kończy za mnie i wzrusza ramionami.
   Podaje mi koszulkę i chce dać jeszcze spodnie ale ich nie biorę.Chłopak zatrzymuje się tuż przed wejściem do pokoju gościnnego.
-Będę obok.Jakbyś czegoś potrzebowała.-mówi i uśmiecha się po czym wraca do siebie.
   Wchodzę do łazienki i ściągam z siebie brudną koszulkę i spodnie.Nie uśmiecha mi się brać prysznica w cudzym domu w obcej łazience ale desperacko go potrzebuję.Chcę zmyć z siebie cały ból dzisiejszego dnia.Wchodzę do kabiny i szybko się myję.Zakładam koszulkę Louisa i kładę się na łóżku.I teraz,gdy jestem sama,pozwalam sobie na płacz.Łzy cisnęły mi się do oczu niemal cały czas ale próbowałam je powstrzymać.Co pewien czas z moich ust wydobywa się szloch więc zakrywam je aby Lou niczego nie usłyszał.Po chwili do moich uszu dochodzi dźwięk otwieranych drzwi.
-Eleanor?-pyta chłopak ale ja nie odpowiadam,mając nadzieję,że nic nie słyszał i myśli,że śpię.Drzwi zamykają się a ja oddycham z ulgą.Czuję jak materac ugina się pod ciężarem drugiej osoby.Louis obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie.Składa pocałunek na moim rannym ramieniu a potem na głowie.Mimowolnie się uśmiecham i cieszę się,że jest obok.
   Gdy budzę się rano,druga strona łóżka jest pusta.Może go tu nie było?A to był tylko sen?Schodzę na dół po schodach do kuchni.
-Hej.Głodna?-pyta i nie czekając na odpowiedź podchodzi do lodówki-Nie mam zbyt dużego wyboru.Ale mogę zaproponować ci płatki.Może być?-pyta zamykając drzwiczki.
-Pewnie.-odpowiadam i próbuję się uśmiechnąć.
   Podczas śniadania brunet ma,jak zwykle,coś do powiedzenia.
-Jak się czujesz?-pyta nagle a ja podnoszę na niego wzrok.-Przepraszam nie powinienem pytać. -dodaje speszony i zabiera nasze miski po płatkach.
-W porządku.Nie musisz przepraszać.Naprawdę doceniam to,że się tak o mnie troszczysz i,że po tym wszystkim chcesz się w ogóle ze mną zadawać.
-Co masz na myśli?
-No wiesz...To wszystko.Mojego szefa,ojca,twój samochód...
-To przecież nie ma znaczenia.To nie twoja wina,że masz takiego ojca i dziwnego szefa i,że jelenie wyskakują na drogę kiedy prowadzisz.-uśmiecham się na ostatnie słowa.Chłopak obejmuje mnie a ja odwzajemniam uścisk.-Liczy się to jaka jesteś.
-Dziękuję.To dużo dla mnie znaczy.
-Dlatego mam propozycję.-odsuwam się od niego i patrzę zdziwionym wzrokiem.-Jeżeli u mnie zamieszkasz to będę ci mówił takie rzeczy codziennie.
-Przecież wiesz,że nie mogę.
-Oczywiście,że możesz jesteś dorosła i nie zasługujesz na to co on ci robi.Swoją drogą jak to się stało,że nie byłem na twoich osiemnastych urodzinach?
-To była mała impreza.Nieważne.Czyli twoim zdaniem powinnam go tak po prostu zostawić?Nie mogę tego zrobić.Został mi tylko on.
-Masz przecież mnie.-mówi i patrzy na mnie przenikliwym wzrokiem
-Wiem.To wszystko jest zbyt skomplikowane.Muszę wrócić do domu.Wiesz o tym.
-A co jak znowu cię uderzy albo zrobi coś gorszego?
-W tedy go zostawię.
-Nie zamierzam czekać aż cię skrzywdzi.
-Muszę wracać.George nie lubi spóźnień.
-Zadzwoń i powiedz,że nie najlepiej się czujesz.Wczoraj byłaś w szpitalu.
-Nie mam nic lepszego do robienia.
-Od czego masz mnie?Chyba każda dziewczyna lubi zakupy?
   -Masz rację każda dziewczyna uwielbia takie zakupy.-mówię gdy przechodzimy między półkami jakiegoś marketu.
-Musimy kupić jedzenie.Chyba widziałaś pustki u mnie.Nie martw się później będzie fajniej.
-Już się boję.-mówię i zerkam na wypchany wózek.
   Po pewnym czasie chłopak parkuje samochód pod jakimś budynkiem.Wysiadamy z auta a Louis wyciąga z bagażnika nasze zakupy.
-Gdzie idziemy?
-Masz lęg wysokości?
-Nie wiem.Zależy co wymyśliłeś.-chłopak uśmiecha się i otwiera drzwi.Kierujemy się do windy i jedziemy na samą górę.-To hotel twoich rodziców?
-Tak.-odpowiada gdy wychodzimy z windy i wchodzimy po schodach,które prowadzą na dach.
-I co niby mamy tu robić?
-Piknik.
-No tak z tobą zwykły piknik jest niezwykły.
  Po skończonym posiłku kładziemy się na kocu.Louis bierze mój telefon i puszcza piosenkę.Leżymy obok siebie i w ciszy słuchamy muzyki.Chłopak przysuwa się do mnie i mnie obejmuje.
-Cieszę się,że cię mam.-mówię i pochylam się aby go pocałować.

piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 29

Rozdział 29

Z dedykacją dla biglove :)

   Gdy wchodzę do domu zauważam,że cały hol zastawiony jest butelkami po alkoholu.Powinnam to posprzątać ale nie mam już czasu.Biorę szybko prysznic,zmieniam ubranie i wychodzę do pracy.
   Cały dzień mija mi dość spokojnie bo klientów,na szczęście,nie jest za dużo.Po skończonej zmianie szykuję lokal na jutrzejszy dzień i wychodzę do domu.
   Oczywiście,bałagan nie zniknął co oznacza długie sprzątanie.Jednak jestem tak zmęczona,że postanawiam zostawić to na jutro.Przechodzę do kuchni i gdy się odwracam widzę mojego ojca.
-Gdzie byłaś?
-W pracy.
-A przed pracą?-jestem tak zaskoczona tym,iż zauważył moją nieobecność,że nie wiem co powiedzieć.Podchodzi do mnie bliżej a ja czuję jak moje nogi robią się jak z waty.
-Ze znajomymi.
-Ze znajomymi?-śmieje się i kręci głową-Czy widzisz jak wygląda dom?Tego bałaganu powinno dawno tu nie być.
-To nie moja wina.-mówię cicho.Ojciec patrzy na mnie gniewnie.
-Co powiedziałaś?Ty nic nie warta szmato.-podchodzi do mnie i z ogromną siłą pcha mnie na szafkę.Mój łokieć uderza w wazon,który roztrzaskuje się na tysiące kawłków.Czuję w ręce palący ból.Przyciągam ramię do siebie i zauważam cieknącą krew.Podnoszę się z podłogi i wychodzę z domu.Po moich policzkach ciekną łzy.
   Wyciągam telefon z kieszeni i zastanawiam się do kogo zadzwonić.Do szpitala mam 5 kilometrów więc na pewno nie dojdę tam na piechotę.Ashley jest w Grecji a Louis w barze.W końcu decyduję się zadzwonić po taxi ale po kilku próbach nikt nie odebrał.
-Eleanor!-słyszę znajomy głos ale się odwracam.Jednak chłopak jest szybszy i po chwili staje na przeciw mnie.Od razu gdy zauważa moje łzy,przytula mnie do siebie.
-Co się stało?-pyta i mi się przygląda ale ja tylko kręcę głową nie mogąc wydobyć z siebie słowa. -Musisz jechać do szpitala.-chłopak zaczyna prowadzić mnie na parking.Szukam jego samochodu ale gdy brunet podchodzi do motoru jestem przerażona.
-Nie możemy zadzwonić po taxi?
-Tak będzie szybciej.-Louis podchodzi do mnie z zamiarem założenia mi kasku na głowę ale ja szybko się odsuwam.Eleanor,proszę cię!-mówi podniesionym głosem co sprawia,że uświadamiam sobie co robię.Wsiadam na motor i obejmuję bruneta w pasie.
   Po kilku minutach jazdy chłopak parkuje pod szpitalem.Wchodzimy do budynku i biegniemy po schodach na piętro gdzie znajduje się recepcja.Gdy idziemy Louis obejmuje mnie ramieniem i całuje
w głowę aby dodać mi otuchy.
-Przepraszam...-zaczyna Lou ale kobieta w ogóle go nie słucha bo jest zajęta rozmową z jakąś kobietą.-To ważne.
-Rozmawiam z pacjentką.
-Mam tu ranną dziewczynę!Musi pani wezwać lekarza!-chłopak powiedział to tak głośno,że wszyscy na korytarzu odwrócili się w naszą stronę.Nagle obok mnie pojawia się lekarz,który prowadzi mnie do jakiegoś pomieszczenia.Podaje mi znieczulenie i zaczyna szyć.
-Ma pani kilka szwów.Za 2 tygodnie trzeba będzie je ściągnąć.
-Dziękuję.-odpowiadam i wychodzę z gabinetu.Na korytarzu cierpliwie czeka na mnie Lou,który od razu mnie przytula.
-Wszystko okey?
-Jasne.-odpowiadam po czym opuszczamy szpital.Kiedy mijamy recepcję chłopak posyła zabójcze spojrzenie pielęgniarce.
   Tym razem siadam na motorze z mniejszym strachem.Brunet jedzie w zupełnie innym kierunku niż mój dom.Zatrzymuje się pod jakimś budynkiem,który wygląda jak z bajki.Louis otwiera drzwi i wpuszcza mnie do środka.
-Dlaczego mnie tu przywiozłeś?
-Dla twojego bezpieczeństwa.
-O czym ty mówisz?
-Te krzyki u ciebie w domu,siniaki,zadrapania,teraz twoje ramie.Powiedz mi co się stało.
-Nie uwierzysz jak powiem,że się wywróciłam?
-Nie.Na początku gdy powiedziałaś,że ten siniak pojawił się bo się potknęłaś to mogłem w to uwierzyć.Ale gdy odwoziłem cię przez ten miesiąc słyszałem jak twój tata imprezuje ze znajomymi.
-Po prostu go zdenerwowałam a on mnie popchnął przez co zbiłam wazon.
-Nie miał prawa tego robić.A dlaczego cię nie zawiózł do szpitala?-to pytanie mnie zacięło.Nie było na nie odpowiedzi.-Zrobię nam coś do picia a ty możesz obejrzeć dom.-posyła mi uśmiech i znika w kuchni.Zaglądam do najbliższego pokoju,który okazuje się być salonem.Dalej wchodzę do małego pomieszczenia,w którym znajduje się biblioteczka,kominek i pianino.
-Grasz?-pytam gdy zauważam chłopaka.Louis siada przy instrumencie i wskazuje na miejsce obok siebie.Brunet zaczyna grać spokojną melodię a jego palce poruszają się po klawiszach z niezwygłą sprawnością.-Wow.
-To nic wielkiego.-mówi i kieruje mnie do salonu gdzie czeka na nas herbata.
   -Jak się czujesz?-pyta a ja czuję jak w moich oczach zbierają się łzy.-Przepraszam.Nie powinienem o to pytać.
-W porządku.-mówię i zerkam na niego-Dziękuję za pomoc.-czuję jak po moich policzkach ciekną łzy,które staram się ukryć.Louis,oczywiście je zauważa i po chwili czuję jak mnie do siebie przyciąga i przytula.Nawet nie wiem kiedy zasypiam.

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 28

Rozdział 28


   Kiedy otwieram oczy,czuję niewyobrażalny ból.Zerkam na Lily,która dopiero co się ocknęła.
-Nic ci nie jest?-pytam.
-Bywało lepiej.
-Przepraszam.To moja wina...
-Daj spokój.Nie martw się lepiej zobaczmy co z autem.
   Wysiadamy i z przerażeniem przyglądam się wgniecionej masce.
-Louis mnie zabije.
-Nie jest tak źle.-próbuje mnie pocieszyć brunetka ale ja wiem,że jest źle.-Sprawdźmy czy silnik odpali.-ponownie wsiadamy do samochodu,gdyż zaczęło jeszcze bardziej padać, i próbujemy odpalić.Niestety bez skutecznie.-Zadzwoń do Louisa.
-Zły pomysł.Lepiej zadzwońmy po pomoc drogową.
-Albo do Nialla.Nie wypił tak dużo więc da radę przyjechać.
   Lily wyciąga telefon i dzwoni do swojego chłopaka.
-Niall,musisz po nas przyjechać.
-Co się stało?
-Cicho!Wyjdź z pokoju.Posłuchaj miałyśmy wypadek ale nic nam nie jest.Poprostu po nas przyjedź.
-Okey.A gdzie jesteście?
-Na okrężnej drodze.Ale nic nie mów Louisowi.
-Postaram się być jak najszybciej.
   Po kilkunastu minutach czekania,zauważamy światła.Wysiadamy z samochodu i idziemy w stronę blondyna,który zakłada kaptur aby ochronić się przed deszczem.Jesnak,jak się okazuje nie jest sam.Chwilę potem dołącza do niego Lou.
   Niall od razu przytula Lilly.Gdy widzę,idącego w moją stronę,bruneta opuszczam wzrok bojąc się zobaczyć jego rozczarowanie i złość.Zaufał mi i dał mi swój ukochany samochód a ja go rozbiłam.
   Czuję jak moje oczy wypełniają się łzami,które z trudem powstrzymuję.I w tym momencie Louis robi,coś czego bym się nie spodziewała.Mocno mnie do siebie przytula.
-Nic ci nie jest?-pyta a ja w odpowiedzi tylko kręcę głową.
-Tak mi przykro...-próbuję powiedzieć jakieś sensowne zdanie ale nie mogę nic z siebie wydobyć.
-Najważniejsze,że wam nic nie jest.-mówi i całuje mnie w głowę.
   Odsuwamy się od siebie a ja posyłam mu uśmiech,w myślach dziękując za to,że nie jest zły.
-Przepraszam.Wiem,że to twoje ulubione auto.
-Nie może być tak źle.-brunet trzyma mnie za rękę i po chwili ją puszcza aby obejrzeć samochód.Nie chcę patrzeć na jego reakcję więc podchodzę do Lily.
-Przepraszam...-zaczynam ale dziewczyna nawet nie daje mi dokończyć.
-Nie przejmuj się.-posyła mi swój uśmiech i mnie przytula.
   Po chwili słyszę działający silnik.Louis wysiada z auta,uśmiechając się do mnie.
-Mówiłem,że nie jest źle.-Niall i Lily wsiadają do samochodu blondyna a ja z Louisem do jego.-Nie powinienem pozwolić ci jechać.Jak to się stało?
-Rozmawiałam z Lily i nagle na drodze pojawił się jeleń i jeszcze ten deszcz...Przepraszam...
-Nie musisz mnie przepraszać.Nie jestem zły..mówi a ja pochylam się i całuję jego policzek.
   Podjeżdżamy pod dom Zayna,wyciągamy zakupy z samochodu i nie pukając wchodzimy do domu.
-Sprowadzaliście to jedzenie z zagranicy?-pyta Zayn wchodząć do przedpokoju.Bierze od nas reklamówki i uważnie nam się przygląda.-Coś się stało?
-Był mały wypadek.
-Nic nikomu nie jest?
-Nie.-odpowiada Lou i obejmuje mnie.
-Jaki wypadek?-pyta Perrie
-Prawie potrąciłam jelenia.
-Co?!-pytają równocześnie Lucy,Sophia i Perrie.
-Ale wyhamowałam i uderzyłam w drzewo.
-Wszystko dobrze?Może powinnyście pojechać do lekarza.-sugeruje Liam.
-Oh.Dajcie spokój i włączcie jakiś film.-odpowiada Lily i wygodnie siada na kanapie.
   To już chyba piąty film,który oglądamy.Moja głowa zaczyna mimowolnie opadać na ramię Louisa.
Następnego dnia budzę się przytulona do bruneta.Chłopak trzyma swoją rękę na mojej talii i mnie obejmuje.Zerkam na jego twarz ale wygląda na to,że nadal śpi.
-Cześć.-Perrie wita się szeptem i wysuwa się z objęć Zayna.Delikatnie ściągam z siebie rękę Louisa,tak aby go nie obudzić.-Masz ochotę na śniadanie?
  W kuchni smażymy naleśniki,które znikają w ułamku sekundy,za sprawą chłopaków.
-Będziemy się zbierać.-informuje Louis po skończonym śniadaniu.
-Musicie iść?
-Za godzinę idę do pracy,-odpowiadam na pytanie Sophii.
   -Nie odbiorę cię dziś z pracy.-mówi brunet gdy parkuje pod moim domem.-Poradzisz sobie?
-Jasne.Może mój szef mnie podwiezie.-odpowiadam co spotyka się ze śmiechem chłopaka.
-Gdyby coś się działo,dzwoń.
-A co będziesz robić?
-Idziemy z chłopakami do clubu.No wiesz czasem trzeba od was odpocząć.-przewracam oczami i wysiadam z damochodu.-Masz na jutro jakieś plany?
-Na pewno nie związane z tobą.
-Przekonamy się.


piątek, 27 marca 2015

Rozdział 27

Rozdział 27


   Louis nie zadawał już więcej pytań tylko miło się uśmiechnął.
-To...skończyłaś już?-pyta niepewnie na co kiwam głową i ciągnę go w stronę lady.
-George,to jest Louis.Mój chłopak.-zwracam się do szefa a potem do bruneta-A to mój szef,George.- podają sobie ręce,co Lou robi z zadowoleniem.Niestety nie można powiedzieć tego samego o drugim.-Przebiorę się i możemy iść.-mówię po czy idę na zaplecze mając nadzieję,że się nie pozabijają.Zdejmuję fartuch i zabieram swoje rzeczy.
-Masz ją dobrze traktować.-George mówi to do Louisa oskarżycielskim tonem,jednak chłopak nie wygląda na poruszonego i nic nie odpowiada bo zauważa mnie.
-Możemy iść.Do jutra George.-łapię Louisa za rękę i razem wychodzimy z kawiarni.
   -Dlaczego przyszedłeś?-pytam gdy jesteśmy na zewnątrz.
-Pomyślałem,że będziesz potrzebować podwózki ale jak się okazało naprawdę byłem potrzebny.Moja dziewczyno...
-Tylko udawaliśmy.-przerywam mu.
-Dla wiarygodności powinniśmy się pocałować.
-Chciałbyś.
-Bardzo.-mówi i zanim zdążę zareagować czuję jego usta na swoich.-Myślę,że nie było wiarygodnie.-chce mnie znowu pocałować ale zakrywam mu usta ręką.
-A ja myślę,że wystarczy.A teraz chętnie skorzystam z podwózki i bo jestem strasznie zmęczona.
-Widzisz jak cię dobrze znam.-uśmiecha się i wskazuje na chodnik po drugiej stronie jezdni.-Zaparkowałem dalej.
-Spotkałam dziś Warena.-mówię gdy idziemy,w wyznaczonym przez Louisa,kierunku.-Chciał mój numer telefonu.
-I co zrobiłaś?
-Podałam zły.Powiedziałeś,że jest niebezpieczny ale coś mi mówi,że to nieprawda.
-Może.
-Może?Co to ma znaczyć?Czy ty mnie oszukałeś?!-zatrzymuję się gwałtownie,uświadamiając sobie prawdę a chłopak robi to samo.
-Nie.On jest niebezpieczny.Jest niebezpieczeństwem dla naszej miłości.
-Jesteś niemożliwy.
-Wiem.
   Przez cały miesiąc ja i Louis widywaliśmy się niemal codziennie.Kiedy nie pracowałam chłopak zabierał mnie w bardziej odludną część miasta i uczył jak prowadzić samochód.Na początku było strasznie ale po jakimś czasie zaczęłam jakoś sobie radzić.
  -Masz ochotę na maraton filmowy?-pyta się mnie Lou gdy wsiadam do jego auta.
-Jasne.-odpowiadam entuzjastycznie gdy chłopak odjeżdża z parkingu.Po kilku minutach parkuje pod jakimś domem.
-To mieszkanie Zayna.-mówi gdy podchodzimy do drzwi jednak nie zawraca sobie głowy pukaniem i po prostu wchodzi do środka.-Siemka!-krzyczy gdy znajdujemy się w holu,po czym prowadzi mnie do salonu.
-Nie wiesz,co to dzwonek?-pyta Zayn
-Co to za różnica czy ty mi otworzysz czy sam to zrobię?
-Duża bo to mój dom i zdecydowałbym czy cię wpuścić.A no i oczywiście się spóźniłeś.-Louis patrzy,zdziwiony na swój zegarek.
-Tylko 10 minut.Gdybym zapukał i czekał aż ruszysz swój tyłek z kanapy byłoby dłużej.
-Wkurzasz mnie Tomlinson.
-Co oglądamy?-pytam gdy chłopcy kończą swoją ciekawą wymianę zdań.
-"Gwiazd naszych wina".Zostało przegłosowane.-odpowiada Sophia i pokazuje mi pudełko z filmem.
-Jak to?-pytam,jest przecież pięciu chłopaków i pięć dziewczyn.Który z nich chce to oglądać?
-Wszystkie dziewczyny są za a Niall i Zayn dali się namówić.
-Niall i Zayn?-Lou patrzy na dwójkę swoich przyjaciół i kręci głową-Frajerzy.
-A moim zdaniem to słodkie.-odpowiadam.
-Kiedy ja robię słodkie rzeczy,uważasz,że jestem zbyt romantyczny.-chłopak krzyżuje ręce i udaje obrażonego.Nikt jednak nie zwraca na niego uwagi bo wszyscy patrzą na telewizor.
   Po kilku godzinach oglądania,kończy nam się jedzenie.
-Ktoś musi pojechać do sklepu.
-Ja i Eleanor możemy.-mówi Lily-Jedyne nie piłyśmy alkoholu.
-Tyle,że ja nie mam prawa jazdy.
-To nic,pojedziemy okrężną drogą.
-Jedź ostrożnie.-mówiąc to Lou wręcza mi klucze do swojego ulubionego auta.Kiwam głową po czym razem z Lily wychodzimy z domu.
   -Jeśli coś się stanie z tym autem...-mówię gdy jedziemy do sklepu.
-Daj spokój.Louis kupi sobie inne.Teraz skręć w lewo.-posłusznie słucham jej poleceń i po chwili znajdujemy się pod sklepem.Wkładamy wszystko co potrzebujemy do wózka i idziemy do kasy.Po skończonych zakupach biegniemy do samochodu bo oczywiście zaczęło padać.Odpalam auta i jadę to samą drogą,którą wskazała brunetka.Gdy dziewczyna opowiada mi jakąś historię nagle na drodze pojawia się jeleń.Gwałtownie hamuję,przez co uderzamy w drzewo.